W kremach z komórkami macierzystymi znajdziemy wiele składników, ale ...nie komórki macierzyste

By niedziela, lipca 05, 2015 ,

Komórki macierzyste od dekady nie schodzą z pierwszych stron czasopism medycznych. Nie bez powodu. Ponieważ potrafią przekształcać się we wszystkie rodzaje komórek i tworzyć dowolne tkanki, a ich potencjał terapeutyczny jest oszałamiający! Potencjał - bo liczne terapie z ich użyciem wciąż są w fazie testów i badań klinicznych. Zatwierdzona i szeroko stosowana jest jedna - przeszczep komórek macierzystych z krwi pępowinowej w leczeniu białaczki. Zatem wykorzystanie ich do pozostałych zastosowań to dopiero wizja przyszłości. Producenci kosmetyków jednak szybko podchwycili temat, i na półkach sklepowych aż roi się od kremów odmładzających z komórkami macierzystymi. Czy rzeczywiście zawierają one komórki macierzyste? Zapraszam do lektury.

Przykro mi to stwierdzać, ale niestety nie - nie zawierają ani jednej. Dlaczego więc na opakowaniu widnieją napisy w stylu: "Krem odmładzający zawierający komórki macierzyste"? To zwykły zabieg marketingowy. Jak to się mówi: wszystko dla dobra sprzedaży.

Jak to możliwe? I jak się bronią tej teorii koncerny kosmetyczne?
Po pierwsze, lekarze badający wykorzystanie komórek macierzystych pracują na ludzkich komórkach. Badania wykazały, że najefektywniejsze są komórki zarodkowe - te uzyskane z pierwszych podziałów zapłodnionego jajeczka, mają one największy potencjał leczniczy, ale ich wykorzystywanie oznacza niszczenie zarodków. Dlatego naukowcy starają się uzyskać równie skuteczny materiał innymi sposobami, np.wykorzystują zarodki niezapłodnionych jajeczek. Tymczasem w preparatach kosmetycznych producenci używają roślinnych lub zwierzęcych komórek macierzystych, np jabłoni, nasion winogron, a nawet owcy. Nie zanudzając was detalami, nie ma żadnych sensownych badań potwierdzających ich skuteczność. Po pierwsze dlaczego miałyby one działać? przecież różnimy się od jabłoni czy owcy? Po drugie, hodowla takich komórek jest niezłym wyczynem i to nawet w laboratorium. Aby takie komórki miały szanse przeżyć, wymagają ciągłego podawania specyficznych składników odżywczych: aminokwasów, minerałów i cukrów, a także tzw. czynników wzrostu - białek, które zapewniają komunikację między komórkami. Dodatkowo wymagają odpowiedniej temperatury inkubacji. Zatem szansa, że w danym słoiczku z kosmetykiem znajdziecie choćby jedną jedyną żywą komórkę macierzystą, jest taka jak wygrana w totolotka trzy razy w ciągu jednego dnia. :) Baa.. nawet gdyby jakimś cudem jakaś przetrwała, to nie jest wstanie ona wniknąć w naszą skórę. Bariera ochronna jaką stanowi ludzka skóra zwłaszcza dla komórek takiego rozmiaru, jest na tyle wysoka, że zginie ona po rozsmarowaniu, ponieważ jest z dala od odżywczej sieci naczyń krwionośnych. Nie oznacza to jednak, że jest to całkowicie niewykonalne. Jeżeli w warunkach laboratoryjnych  położylibyśmy taką komórkę bezpośrednio na krwawiącej ranie- ma ona duże szanse przetrwać- takie praktyki są już nawet stosowane w leczeniu np. oparzeń.

Co więc znajduje się w tych kremach?
Najczęściej jest to coś w rodzaju koktajli owocowych lub warzywnych. Czasami są to wyciągi z komórek macierzystych roślin (ale nie żywe komórki), częściej - podłoże hodowlane zawierające składniki odżywcze, na którym komórki roślinne rosną w laboratorium. Uzyskuje się je najczęściej ze starej szwajcarskiej odmiany jabłoni. Ich działanie kończy się na właściwościach odżywczych, przeciwzapalnych, ochronnych.

To by było na tyle. Bańka prysła! Ponadto, chce zaznaczyć, że o ile prowadzone są badania skuteczności preparatów kosmetycznych z komórkami macierzystymi to zazwyczaj dotyczą one małych grup. Zastanawiacie się zapewne jak małych? Otóż znane na całym świecie preparaty szwajcarskiej firmy Mibelle Biochemistry testowane były na grupie WYŁĄCZNIE 20 pań!!!

Trochę poszperałam i wyobraźcie sobie, że nie znalazłam ani jednego artykułu opublikowanego w jakimś renomowanym piśmie naukowym spełniającym wymogi peer review, który by dowodził pozytywny wpływ wyciągów z roślinnych komórek macierzystych na skórę. Owszem ukazała się jedna publikacja w SOWF Journal- ale mam co do niej wątpliwe zdanie, gdyż okazuje się, że autorzy publikacji pracują w firmach produkujących kosmetyki. Problem w tym, w jakim kierunku to wszystko idzie i czy z czasem to całe "odmładzanie" skóry nie poskutkuje zwiększonym ryzykiem rozwoju czerniaka lub innego nowotworu. Autorzy publikacji w SOWF Journal zapewniają, że preparat otrzymany z komórek macierzystych jabłoni szwajcarskiej Uttwiler Spätlauber chroni ludzkie komórki przed starzeniem na tyle skutecznie, że pod jego wpływem przestają one obumierać, za to aktywnie się rozmnażają (to brzmi jak schemat rozwoju nowotworu).

To nie oznacza wcale, by z badaniami nad komórkami macierzystymi nie warto było wiązać poważnych nadziei. Mają szanse za jakiś czas odmienić oblicze medycyny. Ale teraz wiemy zbyt mało, by obiecywać cofanie oznak starzenia się i wieczną młodość.

Ostatnio bardzo spodobało mi się podsumowanie pewnego lekarza na kongresie medycyny anti-aging i pozwolę sobie zakończyć nim ten wpis. "zapewne wiele z nas pogodziłoby się ze starzeniem organizmu, byleby proces ten nie obejmował wyglądu zewnętrznego. Niestety, dotyczy on wszystkich tkanek i narządów"

Zobacz także

6 komentarze